Podglądują i motywują:)

29 grudnia 2010

Szybki sernik z owocami:)

Jak wiecie, nie lubię się w kuchni męczyć, ale uwielbiam jeść i czasem gotować, więc dziś dla Was ekspresowy serniczek teściowej:)


Składniki to:
-herbatniki (2 opakowania bebetek na średnią blachę)
- wiśnie w zalewie (albo brzoskwinie - są dużo tańsze:) - ok 600 ml
- 2 jaja
-2/3 szklanki cukru
- 4/3 torebki cukru waniliowego
- sól - szczypta
- 1 kg twarogu (taki kupny gotowiec na serniki najlepszy:)
- sok i skórka otarta z 1 i 1/2 cytryny
- 1 torebka budyniu waniliowego lub śmietankowego
- trochę cukru pudru na przysypkę

To Panie do dzieła:
1. foremkę wysmarować masłem i ułożyć herbatniki
2. odsączyć wiśnie (lub inne owoce) i ułożyć na herbatnikach
3. białka ubić na sztywno z cukrem, cukrem waniliowym i solą


4. twaróg zmiksować z sokiem z cytryn, ich skórką, żółtkami i budyniem w proszku


5. połączyć masę twarogową i ubite białka delikatnie ręką - tak by powstała pulchna i miła w dotyku masa:)


6. masę rozprowadzić w foremce

7. piec niecałe 40 min w temp. 175 stopni C (opiekać góra i dół)
SMACZNEGO!

********
Hm.. ten blog robi się powoli kulinarny (na szczęście moje prace florystyczne i kartki jeszcze w legendzie prowadzą:). Pozdrawiam cieplusio, po prawej piosenka z mojej płyty ślubnej, a na dole po obu stronach parę nowych ciekawych linków (w tym mnóstwo przepisów Nigelli:). Bawcie się dobrze na nowy rok i przez cały przyszły rok:) Do następnego kliknięcia*

27 grudnia 2010

Szybka i syta zupka oraz mega niespodzianka:)

Świąteczne obrzarstwo już za nami, ale coś do garnka włożyć trzeba (najlepiej ogrzewającego:). Zresztą czasem mamy mało czasu na przygotowanie obiadu, a w brzuchu burczy... lub po prostu nam się nie chce... Na taką ewentualność polecam zupę neapolitańską na szybko:)

Składniki na duży gar i 2 dni pychości dla 4/5 osób to:
-mrożona mieszanka warzywna (ja lubię włoszczyznę Hortexu albo mieszanki z fasolą , kalafiorem i brokułami - wszystek świetnie smakowo pasuje do siebie:)
- 3 paski topionego serka śmietankowego
- 2 kostki rosołowe
- łyżeczka jarzynki (jak ktoś nie lubi to ciut mniej soli)
- szczypta pieprzu (według gustu)
- kupny makaron - 1 paczka (świderki lub rurki pasują mi najlepiej)
PS: na zdjęciu w zupce: świderki, włoszczyzna i fasolka.

Przygotowanie:
1. Wstawiamy wodę na zupę i czekamy aż zacznie wrzeć
2. W osobnym garnku wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go na al dente według zaleceń na paczce
3. We wrzątku dokładnie rozpuszczamy serki, energicznie mieszając (nie przestraszcie się pianki - potem zniknie)
4. Rozpuszczamy kostki i wszystkie przyprawy a następnie wrzucamy mrożonkę i gotujemy ją w zupce według zaleceń na opakowaniu (zazwyczaj 10-15 minut)
5. W między czasie odcedzamy i nakładamy makaron
6. Jak warzywka zmiękną to zupka już gotowa (wszystek zajmuje niecałe 30 min)
SMACZNEGO!!!

*********
I kolejna wielka niespodzianka, której w ogóle się nie spodziewałam. To od Dorotki:


Paczka przyszła dziś rano i zatkało mnie! Dzięki książce nie stracę kontaktu z językiem, łakocie umilą zimowy czas, a karteczka zostanie na wieczną pamiątkę:


Nie mam słów... Dorotko DZIĘKUJĘ!!! Odwdzięczę się, gdy tylko będę mogła wrócić do mojego skromnego warsztatu i cosik wydłubać z głębi serca... a wszystko ku temu dąży - jestem dobrej myśli:)
Tak bardzo wspieracie mnie, przesyłacie tyle ciepła (pięknego bo szczerego i bezinteresownego)... dla mnie jest bezcenne (i przyznaję, że pomaga:)
Ściskam mocno*

23 grudnia 2010

Życzonka na te święta i calutki 2011 rok:)

Przede wszystkim duuuużo zdrówka, pogody ducha, nadziei, miłości, ludzkiej życzliwości, odrobiny szczęścia co w życiu nam pomaga, wiecznych marzeń i celów, spokoju, ciepła, weny.. i czego tylko dusza zapragnie:) Udanych i mile spędzonych Świąt... i niech nas wszystkich gwiazdka prowadzi przez cały 2011 rok:) życzę ja-Edzia z rodziną.


**********
Mój, a raczej babciny przepis na świąteczne ciasteczka znajdziecie TU.
Przed włożeniem do piekarnika ciasteczka możecie udekorować ubitym białkiem z cukrem... to taka jakby beza na pierniku:)
Albo lukrem:
1. półtora szklanki cukru pudru rozpuszczamy w 4 łyżkach gorącej wody
2. dodajemy sok z cytryny (jeśli nie ma być zbyt słodko) 4 łyżki, lub z pomarańczy albo mandarynki (lukier będzie nieco złotawy i słodszy)
lub, wersja dla łasuchów, masą czekoladową:
1. 1/4 kostki masła rozpuszczamy na małym ogniu, dodajemy 4 łyżeczki cukru
2. dodajemy 1 czubatą łychę kakao i mieszamy
PS: Rzecz jasna lepsza jest rozpuszczona w kąpieli wodnej prawdziwa czekolada, ale czasem szkoda zachodu:P
SMACZNEGO!

****
Nom i moja chrześniaczka-księżniczka w nowym kocim i przydużym szlafroczku:

22 grudnia 2010

Świąteczne przygotowania trochę inaczej...

Od małego miałam artystyczne zadania na zbliżające się święta... zawsze wypisywałam świąteczne kartki, robiłam ozdoby, ubierałam choinkę, zdobiłam wszystkie pokoje... a w wigilijny dzień pakowałam świąteczne prezenty (czasem nawet dla siebie:) i nakrywałam (oczywiście artystycznie) do stołu.

Zawsze aż do teraz! Kartki wypisała babcia, dziadek ubrał choinkę, mama porozwieszała ozdoby z ubiegłych lat, a prezenty? Nom mój mąż dostał listę i biega za nimi od dwóch tygodni, a ja tylko na kanapie leżę i dowodzę... Pewnie wiele z Was dałoby wszystko by być na moim miejscu? Ale mi ten stan wybitnie nie pasuje!!! Z natury jestem bardzo ruchliwa i energiczna (dosłownie wtórne ADHD - dobrze, że nawet moja praca jest w ciągłym ruchu) , nom i ze świąt najbardziej lubię właśnie przygotowania.. i choć nie przepadam za generalnym sprzątaniem (co też mnie omineło:) to naprawdę głupio mi było leżeć, gdy wszyscy się wokół krzątali. Nawet pies za mopem ganiał... choć ten to woli leżeć w moich nogach:)


 I co z tego, że nie mogę i jestem usprawiedliwiona? Czuję się ciut ubezwłasnowolniona nie mogąc nawet żadnej potrawy zrobić sama, bo nie mogę dźwigać (czyt. przenosić garnków) i się siłować (a tak lubię ugniatać ciasto.. ach). Na szczęście tak Wam marudzę, bo czujemy się coraz lepiej i mogę te wszystkie przygotowanka przynajmniej obserwować. Nom i dosiadłam się dzisiaj do zaniedbanego bloga, by wreszcie wprowadzić tu ciut świątecznego nastroju.


*********
Dziękuję z całego serducha Oazie za piękne świąteczne życzonka. To
 przemiła niespodzianka... sem dłużna:)
i Wam kochani za wsparcie w komentarzach*

10 grudnia 2010

Pochwalę się i przeproszę...

Kochane, wpadam dosłownie na chwilę, żeby pokazać Wam
ile radości sprawiło mi wygrane candy u Moniki.
(to z lewej to moje kolanko:)
Monisiu zaszalałaś - już planuje mega decu-prace z serweciami od Ciebie:) i scrapy też:)
Na uwagę zasługują bombkowe kolczyki - te na środku foci:)
A teraz czas na przeprosiny dla wszystkich moich stałych czytelników!
Niestety moja kondycja zdrowotna na długie tygodnie mnie unieruchomiła,
a moja aktywność scrapowo-decoupagowa spadła do zera
 i musi poczekać...
dlatego bombeczka od Monisi będzie zrobiona dopiero na przyszłoroczne święta.
Teraz muszę skupić się na tym co dla mnie najważniejsze
 - ŻYCIU I ZDROWIU...
na szczęście mogę polegać na najbliższych i myślę, że na Was też:)
Nie martwcie się - jestem fighter i daję radę
- ogólnie wszystko mknie ku dobremu
i wierzę, żę tak już będzie:)
Bloga nie zawieszam - od czasu do czasu tu wpadnę
i jakiś ciekawy pomysł z gazetek,
albo kulinarny w miarę możliwości wrzucę jeszcze przed świętami.
POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE I DO USŁYSZENIA
Wasza Edzia:)

4 listopada 2010

Wyszywana lala la,la,la,lala...

Mi dzieciństwo kojarzy się z lalami:) Jeszcze nie umiałam chodzić a już miałam lalę-szmaciankę wielkości 3-klasisty i bardzo ją kochałam:) Potem były: Syrenka Barbie (co się jej mieniły włosy długie do kostek w wodzie:), Ken-przystojny blondyn i podróbki-barbiowate:
niby ich dzieci, ciocia Elmirka i moja ulubienica Barbie-Fryzjerka:)

 Z tą ostatnią to traumę przeżyłam...
Byłam do niej tak przywiązana, że wszędzie z nią chodziłam
- nawet z mamą na pocztę. Na poczcie była kolejka,
 więc usiadłyśmy odpocząć i ... dopiero koło domu zorientowałam się,
że lala nadal na poczcie odpoczywa:) Tylko jak biegiem wróciłam...
to już jej nie było:(
Płakałam i chciałam prze mocno żeby złodzieja pokarało!

Więc na wyzwanie szufladki SMAKI DZIECIŃSTWA wyszyłam taką oto lalę:
Oprawa orientalna bo i lala ze wschodu:)
To lalka KOKESHI - tradycyjna Japońska zabawka wykonywana ręcznie
z drewna często w intencji lub dla zabawy, a ówcześnie również dla zysku komercyjnego:P
Moja ma misję do spełnienia...
Jeśli chciałybyście też sobie takie cudeńko sprawić oto mapka:
********
A tak wycinam krówki na bombki:):
a Bra i rodzinka sobie leży:):
****
Ach no i jeszcze skoro odwiedzają mnie leszczynianki to polecam kosmetyczkę
 mgr Katarzynę Leśniewicz
możecie tam znaleźć mnie i mój piękny makijaż ślubny:)
mła *

29 października 2010

Czy widzicie to co ja?

Czasem gdy tak piszę tego bloga to zastanawiam się
 czy ktoś oprócz znajomych w ogóle go czyta...
Sama jestem mocno zabiegana
(czynna zawodowa, wciąż dokształcająca się,
 młoda żona, opiekunka pieska, rozerwana między 4 domy)...
 i mimo szczerych chęci, często nie mam czasu wczytywać się w Wasze blogi.
 Tłumacze wtedy to sobie tak, że przecież piszę ten blog dla siebie.
To mój pamiętnik i zapis moich prac - bo większość i tak wydaję
 i za parę lat bym zapomniała, że w ogóle coś takiego dla kogoś zrobiłam:)
Ale jednak się mylę i niektórzy naprawdę wczytują się w moje słowa...
Pochlebia mi to bardzo:)))
Dowodem jest nagroda w candy u joli-zoli
Joluś nawet nie wiesz, ile radości mi sprawiłaś
- ta wygrana jest taka pode mnie
moje ulubione motywy, materiały i kolory...
Nie masz za co przepraszać...
od dwóch dni paczka czekała na poczcie, a ja dopiero dziś poleciałam
i w naprawdę długiej kolejce (prawie jak z tej hip-hopowej piosenki)
 z jednym czynnym okienkiem oczywiście stałam:P

*********
Ostatnio przyznaję spoczęłam na laurach.
 Zbytnio skupiłam się na wysiłkach dnia codziennego
i odłożyłam swoją twórczość na później, tłumacząc sobie,
 że już nic z mojej szuflady mnie nie inspiruje...
Jolu dałaś mi kopa tymi serwetkami - teraz już nie mam wymówek...
nic tylko do pracy:)

*********
Nie wiem jak Wy, ale ja czuję już ciśnienie związane ze zbliżającą się Gwiazdką...
a dokładniej rzecz ujmując z prezentami dla najbliższych,
których grono (na szczęście) się powiększa i powiększa:) 
Święta już za niecałe 2 miesiące... niesamowite jak ten czas leci!
Wpadłam na genialny ale praco-chłonny pomysł aby jeden świerk udekorować
ozdobami w technice decoupage...
Serducha od Joli wydają się w sam raz:)
Jeszcze raz dziękuję:)))

25 października 2010

Urodzinkowo:)

Wybrałam się do kwiaciarni po sztuczne kwiatki na jesienny bukiet...
 a wyszłąm z biało-niebieskimi na urodzinową niespodziankę:)
Bukiecik własnoręczny - lizaki owinięte w sreberka na drucikach,
 sztuczne listki, suszona trawa, kokardki i owijki:)
Powyższe szaleństwo twórcze trwało ok godzinkę i było totalnym spontanem...
to mój pierwszy w życiu bukiet:)
A to dobre złego początki - kokardzia i karcia by me:)
....złego - bo nie ja sem autorka tego cuda:(
ale trochę poozdabiałam,
dedykację wyscrapowałam...
i frajde przy tym miałam:)
********
Więc jeszcze raz Zuzinko - wszystkiego najlepszego,
rośnij nam zdrowo,
a za parę lat pośmiejesz się z tego...
co twoja stara ciotka za młodu wyczyniała:)))

15 października 2010

Z okazji Dnia Edukacji Narodowej

Spóźnione, lecz szczere życzenia:

Życzę wszystkim Belfrom cierpliwości,
pociechy z podopiecznych, wykasowania kartowych,
mniej papierków, mniej stresów,
stałych podwyżek, zdrówka, pomyślności
 i życzliwości otoczenia:)
podpisano Belfer:)
karteczka by dzieciątko:)

*******
Wokół piękna jesień:
Pałacyk w Rogalinie (koło Mosiny)...

Labirynt -  ujęcie z góry...

Lech, Czech lub Rus...

wspomnień z wycieczki koniec:)

*******
A mi już tęskno za ciepłym wiatrem i zielenią na drzewach i krzewach,
stąd moja paznokcio wariacja:
Cieplusio pozdrawiam:)))

11 października 2010

Czas na podsumowanie...

Czas na podsumowanie mojego Candy:)
Ponieważ zadanie wykonały 4 dziewczyny...
 wszystkie dostały cosik ode mnie... i tak:
przydasie poleciały do
taki scrap-segregatorek z niespodziankami otrzymała

reszta zdolniach dostała decou-obrazki z przydasiami...
niestety fotek nie mam więc tu wielka PROŚBA:
dziewczyny - pochwalcie się,
 to i ja do tego posta resztę foci dogram:)
****
A tak u mnie zastój twórczy... niby cosik skrobie, ale nie nadaje się do pokazania.
Skupiam się teraz na życiu zawodowym i prywatnym...
i moich innych zajawkach:

Nie oddam:) PS: Naprawdę ciężki:P
UNIA MISTRZ!!!

Ach będzie mi brakować ich dźwięku
 i zapachu palonej gumy:P
KONIEC SEZONU 2010

Do widzenia Adams... Leszno 10.10.2010.
Pierwszy łuk:)

1 października 2010

Trzymam ramę, choć nie tańczę;)

Oto małe co nieco na szufladkowe BAŚNIOWE wyzwanie....  
Postanowiłam brać udział we wszystkich szufladkowych wyzwaniach
do końca tego roku i mam nadzieję obietnicę spełnić,
 o ile tematy będą nadal promować wolność twórczą i inwencję,
 co w nich bardzo lubię:)
 A baśnie to dla mnie cukierkowa słodycz i niezwykły świat,
 w którym dobro zawsze zwycięża...
a to zwycięstwo niesie pozytywny morał...
przez życie pełne ciepła legend i tajemnic:)
ach to jeszcze ciut baśniowo:)))
zejście na ziemię i...
*******
U mnie ostatnio bardzo ramkowo, choć zdarzają się i niewypały, np:
miała być ramka makaronowa...
ale jej wnętrze wygląda bardziej jak tapeta...
a z daleka to już wogóle makaronu nie widać:/
Przyznaję, że ostatnio najbardziej lubię robić wieńce i ramki
- pewnie z wygody:))))
i tak się zastanawiam co mogę z tym fantem zrobić...
przecież nie zatopię domu we wieńcach lub obrazkach...
a jednak okazuje się, że przesada może być stylowa:
Te dwie fotki są z Katalogu firmy Black and White
 i służą mi jako natchnienie:)