Podglądują i motywują:)

21 lutego 2011

Przepyszny jabłecznik babci i przesyłka:)

Ten jabłecznik jest najsmaczniejszym jaki kiedykolwiek jadłam:
Bibiś nazywa go skubańcem:)


Jak widać skubaniec:) składa się z 4 warstw:
ciemne ciacho, jabłka, piana, jasne ciacho+cukier puder
ale robi się go nie tak wolno znowu:)

Składniki:
3 szklanki mąki
niecała mała kostka masła roślinnego
1/2 szklanki cukru
5 jajek - osobno białka i żółtka
2 łyżki proszku do pieczenia
1 łyżka śmietany
3 łyżeczki kakao
1 kisiel (np: truskawkowy)
kilo jabłek
cukier puder do posypania

Przygotowanie:
1. mąkę, masło, żółtka, proszek do pieczenia i śmietanę ugniatamy
2. ciasto dzielimy na dwie części - większą część ugniatamy z kakaem, mniejszą odkładamy na później
3. kakaowe ciasto rozkładamy na wysmarowanej masłem i wyłożonej papierem do pieczenia foremce
4. na kakaowe ciasto kładziemy obrane i pokrojone w paski jabłka 
5. białka ubijamy z cukrem na sztywno
6. do piany dodajemy kisiel i mieszamy na różową jednolitą piankę
7. różową pianę rozprowadzamy na jabłkach
8. mniejszą część ciasta wałkujemy i kładziemy na pianę
9. pieczemy ok 45 minut w temp 180-200 stopni
10. posypujemy cukrem pudrem gdy wystygnie
włola - gotowe i pyszne
bardzo, bardzo polecam:)

********
Dziś rano zapukał listonosz, a w przesyłce od Malineczki74:


Nom szykuje się lekturka nie tylko dla mnie, ale i całej rodzinki:)
Książeczka jest od lutego w księgarniach, a w maju wyjdzie jej druga część.
Kochających czytac zapraszam na blog Malineczki - gdzie znajdziecie ciekawe recenzje.
...i dziękuję za wspólną zabawę i papierowe cudeńko
Szczęście sprzyja candi-zjadaczom:);)

13 lutego 2011

Walentynkowo i wkońcu moja pierwsza karteczka po przerwie:)

W ten walentynkowy czas i nie tylko,
 życzę Wam dużo miłości (partnerskiej, siostrzanej, matczynej...),
 żebyście w nią wierzyli, pielęgnowali ją w sobie i doceniali.

Oto drewniane małe dzieło ze znanym motywem. Motyw ten spodobał mi się już lata temu. Postanowiłam wtedy, że kiedyś sobie takie cudo kupię i udało się... za 45zł w budce przy Kauflandzie (też parę lat temu, więc teraz by pewnie więcej kosztował). Niestety autor nieznany:( Może ktoś z Was mi podpowie skąd (od jakiego artysty) pochodzi ten motyw?


Nom i jest - moja pierwsza mini praca od 3 miesięcy, a może i dłużej! Jak widzicie nadal muszę się oszczędzać, więc nie szaleję. Motywacją do zrobieni karteczki była oczywiście bliska mi osoba... i choć walentynek nie obchodzimy (ja preferuję słowiańskie święto miłości, czyli tzw. "wianki", a mąż broni się przed komercją:) to po prostu poczułam taką wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś od serca:)


Rzadko jestem dumna ze swoich prac - najczęściej ograniczam się do zadowolenia. Ale z tej karteczki jestem bardzo dumna... trochę taka wiktoriańska... odzwierciedla wszystko czym się w sztuce ostatnio interesuję... co mnie w designie kręci:) Nom i robiona na twórczym głodzie:) Tu w innym świetle:


3 kolorki: biel, turkus, miedź w różnych odcieniach; troszkę serduszek, kwiatków, falbanek, stępelków i guziczek:) Motywy z tej stronki. Peninko - czy poznajesz narożniki? To te od Ciebie na powitanie, gdy zaczynałam blogowanie - ach, kiedy to było?:)))) A dla wątpiących, że jest to karcia walentynkowa jeszcze tył i środek:


Dodatkowo karteczkę tą zgłaszam na konkursy w:


W tym roku przegapiłam 31 stycznia, czyli Między-narodowy Dzień Przytulania się:) A kto na tym ucierpiał najbardziej? Nom oczywiście, że mój pimpuś ze zdjęcia:)) Bra piesio to największa pieściocha jaką znam:) Gdy dostanie, jak ja to mówię, "napadu LOVE, LOVE" to nie odejdzie i przez pół godziny trzeba wszędzie drapać, głaskać i przytulać. Godzinami leży przy mnie - wpatruje się mi w oczy i wtula. W ogóle to ostatnio bardziej mnie pilnuje, dba o nas na swój sposób - grzeje mi stópki, pociesza... i jak tu go nie kochać?:)

*******
na koniec dwa free images z tej stronki, które wpadły mi w oko:
Może Wam też się spodobają:)

11 lutego 2011

Ptasie mleczko mniam mniam:)

W oczekiwaniu na wiosnę tak ptasiowo się zrobiło na waszych blogach. Ja rano po otworzeniu okna po raz pierwszy w tym roku usłyszałam śpiew ptaków... toteż dziś przepis na szybkie, zimne i bez pieczenia ptasie mleczko serowe:)


Potrzebujemy:
- 4 waniliowe serki homogenizowane
- 1 galaretkę cytrynową
- 1 galaretkę pomarańczową
- ok 400ml śmietanki 30%
- 3 łyżki cukru pudru
- 2 łyżki żelatyny
- paczkę biszkoptów
- puszkę brzoskwiń w syropie

Przygotowanie:
1. Wykładamy tortownicę biszkoptami:
2. galaretkę cytrynową rozpuszczamy w szklance wrzątku i studzimy,
3. ostudzoną galaretkę mieszamy z serkami i połową brzoskwiń pokrojoną w kostkę:
4. wykładamy masę serową na biszkopty i trzymamy 20 minut w lodówce,
5. rozpuszczamy żelatynę w 1/2 szklanki wrzątku i studzimy,
6. śmietankę ubijamy z cukrem pudrem i łączymy z ostygniętą żelatyną:
7. masę śmietankową kładziemy na masę serową,
8. na wierzch wykładamy resztę brzoskwiń pokrojoną w paski:
 9. zalewamy zchłodzoną galaretką pomarańczową, na chwilę do lodówki
 i gotowe:)

Uwagi:
- galaretki i żelatynę najlepiej porozpuszczać na samym początku aby szybko wystygły,
- masę serową wlać na biszkopty gdy trochę zgęstnieję - aby biszkopty nie wypłynęły,
- temperatura wszystkich składników musi być taka sama - aby nic się nie zważyło,
- galaretkę pomarańczową wlewać bardzo powoli i ostrożnie po ściance tortownicy,
- ciasto znika w zastraszającym tempie:)

*******
Czas się pochwalić wygranym candy u Eight.
Paczuszka przyszła w czwartek i nie łatwo było ją otworzyć, a w środku:
po pięć sztuk z każdego kolorku:)
dziękuję!!! Nic tylko brać się do skrapowania:)
A, że czujemy się już lepiej i nawet sprawnie poruszam się po domku,
to niedługo coś scrapnę:) oby tak dalej... oby jeszcze lepiej...

9 lutego 2011

Parę szybkich pomysłów kulinarnych i linki:)

Jak wiecie uwielbiam w kuchni drogę na skróty, dlatego mym guru jest Nigella Lawson (inne linki do jej wszystkich książek kucharskich na lewym pasku pod hasłem "Przepisy na Smakołyki"). Mój ulubiony przepis to deser-tiramisu Nigelli dosłownie w 4 minuty:):

1. włączamy wodę na kawę.
2. nakładamy do pucharka lody waniliowe
3. parzymy mocną kawę - wystarczy 1/4 szklanki
4. wlewamy kawę na lody:)
5. wkładamy 3 biszkopty, można polać sokiem malinowym lub czekoladą (ten podpunkt jest obcjonalny i panuje pełna dowolność składników:)
i włola - deserek gotowy:))))

Inną szybką pychotkę kawową znalazłam u Tomka i Klaudyny
Potrzebne:
- kawa rozpuszczalna
- mleko
- syrop barmański o smaku miętowym/ a ja wolę likier amaretto
- ew. cukier/ ja lubię brązowy :)

Podgrzewamy mleko, lekko słodzimy, wlewamy do 3/4 wysokiej szklanki, następnie spieniamy, wlewamy powoli 5 łyżeczek syropu, zaparzoną kawę wlewamy ostrożnie, żeby nie zmieszać całości.
/fotka i część przepisu z powyższego bloga/

Ostatnio zwróciłam też uwagę na przepisy z programu rewolucji na talerzu.
np. wkółko robimy tą samą pomidorówkę, więc możeby ją trochę zmienić
KREM Z POMIDORÓW I PAPRYKI


SKŁADNIKI
½ kg pomidorów
3 czerwone papryki
2 gałązki tymianku
4 ząbki czosnku
1 mała cebula
½ l zimnej wody
odrobina oliwy do smażenia
50g prażonych pestek dyni
3 łyżki bryndzy
szczypta płatków chilli

Paprykę myjemy, przekrajamy na pół i układamy na wyłożonej folią aluminiową lub papierem formie do pieczenia. Pomidory kroimy w ćwiartki i wrzucamy do drugiej formy. Do pomidorów dodajemy niedobrane ząbki czosnku i połowę listków tymianku. Paprykę i pomidory wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 230 stopni na 30 minut. Paprykę na górze pomidory na dole. Skórka papryki po upieczeniu powinna być mocno przypieczona, wręcz czarna. Jeżeli po 30 minutach skórka nie będzie przypieczona, zostawiamy paprykę na kolejne kilka minut. Cebulę kroimy w kostkę i szklimy na odrobinie oliwy, zalewamy wodą. Upieczoną paprykę i czosnek obieramy ze skórki, dodajemy do bulionu razem z pieczonymi pomidorami. Doprawiamy płatkami chilli, solą, pieprzem i resztą listków tymianku. Podgrzewamy aż do zagotowania. Miksujemy. Pestki dyni prażymy. Zupę podajemy z uprażonymi pestkami i bryndzą.
Tradycyjna porcja zupy pomidorowej to 225 kcal, ta wersja 127 kcal.
/przepis z tej stronki/

Heh, ta ostatnia dana napewno Was bardzo interesuje drogie Panie. Zauważyłam, że mnóstwo kobiet, kupując produkty patrzy głównie na cene i wartość kaloryczną. Nom ja patrzę głównie na skład, bo tak już jestem nauczona od najmłodszych lat. Tu polecam program "wiem co jem". Nom i patrzę na miejsce produkcji, bo wspieram akcję:

*****
A teraz z innej beczki - oto link, gdzie możecie się pobawić i przerobić piosenkę "Barbara Streisand"http://www.gobarbra.com/hit/new-8b4d22b42cf85bef4b16a2db8727057e

I jeszcze kwiatki od stęsknionej wiosny Rene:

ja też już ciut tęsknię:)
Jak widzicie mimo swojej niemocy chętnie Was odwiedzam:) cieszę się również, że liczna moich obserwatorów stale rośnie - to bardzo motywujące:) Pozdrówcia*

4 lutego 2011

Mój głos w sprawie homeopatów

Kochane - nie wierzcie w medialny bełkot, że homeopaty to cukierki. Ja, moja rodzina i bliscy (których przekonałam do spróbowania) zapewniamy, że działają. Homeopaty są tańsze, bezpieczniejsze i skuteczniejsze od tradycyjnych środków farmakologicznych! Wystarczy stosować się do trzech zasad:

1. Konsultuj się ze światłym lekarzem - nie kupuj na własną rękę mimo, że są bez recepty.
2. Trzymaj dyscyplinę - bierz według zaleceń w odstępach co do godziny, czasami minuty (jak hormony) inaczej nie zadziałają.
3. Nie przerywaj kuracji gdy się już dobrze czujesz, bo się uodpornisz na dany homeopat i następnym razem nie zadziała tak jak powinien.

Na dowód ich skuteczności parę przykładów z mojego życia. Jako dziecko bardzo chorowałam i lekarze szpikowali mnie antybiotykami, zastrzykami itp. W końcu w wieku 8 lat mój organizm się zbuntował - uczuliłam się na większość leków, uodporniłam na zastrzyki i odrzuciłam antybiotyki, a mój wyjałowiony układ odpornościowy padł. Już ledwo kontaktowałam, gdy, dzięki opaczności, mama znalazła światłego jak na lata 80te lekarza, który postanowił wyprowadzić mnie z tego stanu wyłącznie homeopatami. Oczywiście dawki były duże, bo i stan poważny - na początku brałam co 15 minut, po 2 godzinach co 20 minut itd. - nawet w nocy - więc parę nocek z mamą zerwałyśmy:) Ale wszyscy (nawet pani doktor) byliśmy zaskoczeni jak szybko wróciłam do siebie. Od tamtego czasu z każdej infekcji wychodziłam na witaminkach, odpowiedniej diecie i homeopatach, a już po 2 latach całkowicie odbudowałam swój układ odpornościowy i przestałam chorować:)

Nie tak dawno zachorowałyśmy z koleżanką w tym samym czasie na tą samą grypę (jedna od drugiej:) - ona wyzdrowiała po 2 tygodniach na tradycyjnych lekach, a ja po 4 dniach na homeopatach, witaminkach i jednym środku przeciw-zapalnym. Koleżanka skarżyła się, że wzięła 2 serie, bo pierwszy antybiotyk nie zadziałał - co się często zdarza bo NFZ nie chce sypać kasą na to na co powinien - czyli badanko na jakie grupy antybiotyków pacjent jest odporny - przed ich zapisaniem.

Owszem homeopaty nie są lekami w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, gdyż nie mają w swoim składzie leczniczych środków farmakologicznych. To dlatego, że homeopaty działają na innej zasadzie niż leki. Są one "mini-szczepionkami", które bardzo pobudzają nasz system odpornościowy do walki z danym intruzem w określonej strefie organizmu. Są "mini", ponieważ pomagają doraźnie, a nie uodparniają długi czas - jak tradycyjna szczepionka. Musicie też wiedzieć, że homeopaty świetnie uzupełniają i wspomagają leki konwencjonalne. Więcej o nich i o sceptycyzmie wobec ich możecie sobie poczytać TU.

Ciekawe komu tak naprawdę zależy na kompromitacji homeopatów i zniechęceniu pacjentów do ich kupna:P. Na pewno najłatwiej jest wykorzystać szum medialny oraz brak doświadczenia dziennikarzy i redaktorów. Ja mam nadzieję, że tym postem daję wam cosik do przemyślenia, a może pomogę komuś z was albo z waszych bliskich wrócić do zdrowia. Ten sam pościk wklejam w zakładkę Alergia i zapraszam do dyskusji - może się jeszcze czegoś od was dowiem:)

A tymczasem zdróweczka życzę.
Wasza Edzia

1 lutego 2011

Co wy na decoupage na paznokciach?:)

Oto efekt mojego wędrowania po youtube... taka ciekawostka czyli decoupage paznokci:



Pod hasłem: "nail decoupage" znajdziecie wiele innych ciekawych pomysłów. Kiedyś napewno się skuszę i pokażę efekt na blogu - fajnie gdybyście zrobiły to samo. Najtrudniej bedzie chyba wyciąć serwecie w kształcie paznokcia - ale pokombinować można:) Wkońcu nie ma to jak sztuka użytkowa:)
*******
A oto karteczka - prezent od Domiji, która ma niezwykłe fotki na swoim blogu:

******
Po długiej przerwie w blogowaniu (ok 3 miesięcznej) dopadł mnie candy-holizm:P za co z góry przepraszam:). Czuję się już lepiej i mogę spędzać ciut czasu z laptopikiem na kolankach, dlatego też podziwiam wasze prace i wczytuję w przepisy kulinarne. Do powrotu do mojego warsztatu i kuchni jeszcze długa droga, ale jestem:) i pozdrawiam*