Podglądują i motywują:)

27 grudnia 2017

Something in our minds will always stay...

Sześć lat temu, będąc blisko utraty zdrowia, a nawet tego co mamy na tym ludzkim padole najcenniejsze - obiecałam sobie - nigdy więcej nie zaryzykuję... a jednak... musiałam wziąć się w garść i stanąć oko w oko ze zmorą przeszłości, swoim strachem i jeszcze raz przebrnąć przez procedurę medyczną - tym razem tak boleśnie świadoma możliwych konsekwencji. Najważniejsze - jestem:) Wzięłam byka za rogi i oswoiłam strach dla siebie i bliskich... więc jest to możliwe, choć rysy, po tym co było, zawsze już będą w myślach skrzypieć. 

Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę ,byśmy umieli zagłuszać to nasze skrzypienie piękną muzyką złożoną z siły woli, nietuzinkowego myślenia, miłości do bliskich, chęci tworzenia oraz magii uśmiechu.

A pomoże nam w tym niebiańsko-słodka chmurka na podniebieniu czyli BEZOWY TORT DACQUOISE
Może nie wygląda imponująco, ale nie jest trudny w przygotowaniu i jest mega pyszny!

Potrzebujemy:
1. do bezy
  • 6 dużych białek
  • szczypta soli
  • 300 g cukru
  • 1 saszetka cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka octu winnego
  • 9suszonych daktyli, drobno pokrojonych

do kremu:

  • 250 g serka mascarpone
  • 300 ml śmietany kremówki 30%
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 150 g masy kajamkowej z puszki
  • pół szklanki orzechów włoskich, posiekanych
  • 11 daktyli, posiekanych

Najpierw pieczemy bezę:

  1. Wykładamy papierem do pieczenia blachę od piekarnika.
  2. Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę.
  3. Stopniowo dodajemy do ubitych białek cukier i miksujemy aż piana będzie lśniąca
  4. Na koniec dodajemy ocet i delikatnie mieszamy pokrojone daktyle.
  5. Wykładamy bezę na przygotowany papier do pieczenia - dwie tej samej średnicy okręgi (przerwa między nimi ok 2 cm).
  6. Pieczemy przez 20 minut w piekarniku nagrzanym do 150 stopni, następnie zmniejszamy temperaturę o 10 stopni co 10 minut aż do 100 stopni i pieczemy dalej w 100 stopniach przez 1 godzinę.(wychodzą 2 godziny pieczenia pierwsza od dołu druga od góry aby zasłuszyć.
  7. Po tym czasie uchylamy drzwiczki piekarnika i pozostawiamy w nim bezę do całkowitego ostudzenia (ja wyłączam piekarnik nawet 10 minut przed upływem 2 godzin aby temperatura wolniej schodziła).

Czas na krem:

  1. Serek mascarpone miksujemy z masą kajmakową.
  2. Śmietanę kremówkę ubijamy i na koniec dodajemy do niej cukier puder.
  3. Łączymy delikatnie kremówkę z masą masarpone i z posiekanymi orzechami i daktylami.
  4. Gotowe blaty bezowe przekładamy kremem (ja połową kremu smaruję też wierzch torcika).

19 listopada 2017

It's a piece of cake:)

Kuchnia: jej zapach, tworzone smaki i atmosfera przyciąga - tym bardziej w zimne, ciemne wieczory. Pieczenie ciast późną jesienią i zimą to mój ekonomiczny zwyczaj: ogrzewam dom zapachami z pieca i poprawiam sobie i bliskim humor upichconymi smakołykami. Do tego zazwyczaj wychodzi taniej i zdrowiej, niżelibyśmy kupowali gotowe łakocie: bo i tak byśmy się na nie skusili - taka pora:) Piec uczyłam się na przepisach babuni: staropolskich, wieloetapowych i często czasochłonnych recepturach. Z czasem zaczęłam kombinować (tzw. na oko) mieszać przepisy i tworzyć swoje - z różnym skutkiem:), aż zafascynowana prostotą przepisów Nigelli, zrozumiałam, że liczy się efekt, a nie wkład pracy i można piec prosto, skromnie, a dobrze. Ten przepis na tarte czekoladową to inspiracja ciastem strażackim Ewy Wachowicz plus gusta kulinarne bliskich.

POTRZEBUJEMY:
NA CIASTO:
250 g mąki tortowej
100 g cukru (ja wolę brązowy)
1 torebka cukru pudru
100 g masła
1 jajko
NA MASĘ CZEKOLADOWĄ:
2 tabliczki mlecznej czekolady (lub gorzka jeśli wolimy)
100g śmietany kremówki (30%)
NA WIERZCH:
totalna dowolność (owoce z kompotu, owoce suszone, orzechy, wiórki)
- polecam żeby dodatki nie były słodkie ponieważ masa jak i ciasto są słodkie

1. Łączymy mąkę, cukier i cukier waniliowy, siekamy zimne masło i gnieciemy do uzyskania kruszonki.
2. Tworzymy kopiec z kruszonki, wbijamy jajko i zagniatamy ciasto.
3. Wałkujemy ciasto tak by pasowało na blaszkę do tarty o średnicy ok 28 cm - blachę smarujemy masłem, posypujemy bułką tartą.
4. Ciasto w blaszce umieszczamy na pół godziny w lodówce, następnie wyjmujemy, nakłuwamy widelcem i obciążamy: przykrywamy papierem do pieczenia na który wysypujemy coś co pod wpływem temperatury nie puści soków ani zapachu np.: ziarna słonecznika, dyni lub orzechy.
5. Ciacho pieczemy w 180% pół godziny (z tego 15 minut z obciążeniem i 15 minut bez obciążenia).
6. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, a po wystudzeniu dodajemy do niej ubitą śmietanę i mieszamy do uzyskania jednolitej masy czekoladowej.
7. Masę wlewamy na wychłodzone ciasto, przyzdabiamy dodatkami i chłodzimy kolejne pół godziny w lodówce.

WSKAZÓWKA: wykorzystajmy chłód za oknem do przyspieszenia chłodzenia ciasta, ale nie trzymajmy go w lodówce zbyt długo, bo tam szybko się wysusza i twardnieje.
Smacznych wieczorów!

15 sierpnia 2017

Moja mała retrospekcja

Dziś trochę wspomnień wielkanocnych.... czyli kurki z kwadratów:
 według wskazówek TU. Moc koszyczków dla zajączka klejonych przez syna.
Oj przyniósł nam w tym roku coś niespodziewanego:)
Chyba się postaraliśmy:)
Pozdrawiam.

2 kwietnia 2017

Crazy frogs;)

Wyczekiwany sezon na pranie na balkonie
rześko i radośnie otwarty.
W czasach plastiku - lubię brać do ręki
ciepłą naturalną drewnianą materię.
Polecam decoupage na żabkach:
taki tylko na zewnątrz dla prostoty:
niby nic - a cieszy:)
Lakier dodatkowo chroni drewno i usztywnia żabkę.
Przy okazji lekko przerobiłam koszyczek z pepco:



Ciepłego wiatru i wywietrzonej głowy...
pozdrawiam.


10 lutego 2017

Waiting for spring in our hearts and minds

Lubię lato - bo jestem ciepłolubna,
syn woli wiosnę - bo rozpoczyna się sezon żużlowy...
Każdy ma swoje powody, a przecież pogodę nosi się w sobie
- choć przyznaję, że łatwiej jest gdy warunki zewnętrzne człowiekowi sprzyjają:)
...i tak z niesprzyjających warunków zewnętrznych (niekoniecznie pogodowych)
może obudzić się twórcza siła:

Podkładka na filiżankę, zawieszka na okno, ozdoba - jak kto woli. Decoupage na drewnianym kwiatku z serwetki papierowej plus półmat lakier i jakoś od razu w myślach jaśniej.

Wee the thinkers

Macie takie miejsce/a w którym lubicie być sami ze sobą, ze swoimi myślami, w ciszy? Od małego czasami słyszałam "nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz" i zawsze miałam kilka takich "swoich" miejsc.
Nawet teraz zostaję w jednym przyłapywana na tak zwanej zawieszce - za nic w świecie nie oddałabym mojego kącika w kuchni - niezbyt wygodne krzesło, ale widok na gałęzie brzozy na wietrze, zapach kawy i to nasze ziemski niebo wystarczy:)
Mam też dwa niezwykłe miejsca jedno nieopodal, drugie hen daleko, w które trzeba pojechać, by usiąść, rozejrzeć się po pięknej przyrodzie i zaszyć w sobie - w dziwnym uczuciu harmonii i spokoju, które tak często gubimy w pędzie dnia codziennego, w stresach z głupot i niegłupot.
Te miejsca to wspomnienia myśli, zdarzeń i ludzi, których już nie ma; uczuć, do których chce się wracać lub też czasem nie, ale to wszystko moje, dobrze znane i dziwnie bezpieczne.
Naparstek tego uczucia daje mi szycie - niestety tylko ręczne, bo z maszyną do szycia jeszcze się nie pokochałyśmy;), ale to dopiero początki, więc może, może...

Do tildowego szaleństwa (7 tildowych zajączków) potrzeba: 3,5 metra podwójnej surówki bawełnianej w jasnych odcieniach, białej nitki, igły, maszyny do szycia, ok kg waty silikonowej, trochę muliny na twarz (tradycyjnie czarnej) i kroje dostępne TU.
No to do pracy:

Po odrysowaniu krojów, szyjemy, obracamy na prawą stronę, wypychamy i zszywamy ręcznie z sobą części ciała (tułowio-głowę z uszami, nogami i łapkami).


Golaski należy ubrać w ciepłe bawełniane sukienki ogrodniczki i kapelusze - według krojów dostępnych TU. A oto moje słodziaki:









Na motyw króliczej rodziny obrałam sobie polskość:
więc dużo bieli i czerwieni, motyw kwiatowy - folkowy
plus tradycyjne dla królików tildowych szarości...
i charakterystyczna dla mnie nutka słodyczy i dziecinności.
Dziękuję za motywację do pracy wiadomo komu:),
inspirację i dobre rady TU 
i nieświadomym swoich twórczych sił bloggerkom,
które wymieniłam w linkach wyżej.

put it in a box

Chłopczycą byłam od małego - buntowałam się przeciw sukienką (szczególnie jednej "kapitańskiej" - w granatowo białe paski z czerwoną kokardą a fe) i marzyłam o samochodzikach (choć tylko raz dostałam Kena w różowym cadillacu o zgrozo). 
Nadal gdy widzę śrubki, kable, hale magazynowe to zawsze marzę o swoim warsztacie (surowym i industrialnym) - najlepiej stolarskim, bo na sam zapach świeżo ciętego drewna rwę się do pracy.
Jeśli choć trochę to czujecie to praca nad skrzynkami z Ikei da Wam satysfakcję.
O tyle są one wdzięcznym materiałem do decoupage'u, że dzięki płaszczyznom przed złożeniem - łatwiej nałożyć farbę i olej i szybko schnie, a i zabawa przy wkręcaniu dziecinnie prostym fajowa.
Oto czego potrzebujemy:
Materiały trudne - bo kleje i oleje z budowlanki, choć tanie, to gęste w konsystencji i trzeba uważać, żeby jak najcieńsze warstwy nakładać. Pędzle najlepiej płaskie i miękkie. Użyłam farby ściennej białej co z remontu mi została:)))
No to do pracy:
0. Przed papraniną warto zabezpieczyć stół - foliowe obrusy na przyjęcia dziecięce jak znalazł:)
1. Wyrównaj powierzchnie papierem ściernym drobnoziarnistym i pomaluj (ze wszystkich stron) - im mniej nawodnisz farbę tym kolor będzie bardziej wyrazisty i szybciej wyschnie.
2. Gdy farba wyschnie sprawdź gdzie jest góra, a gdzie dół boków skrzynki żeby nie nanieść wzorów do góry nogami,
wytnij wybrane wzory z papierowych serwetek,
zdejmij dwie spodnie warstwy serwetek,
przetnij wzór w miejscu odchodzenia od siebie belek,
posmaruj powierzchnię drewna klejem wikolowym (cienko i równomiernie)
i delikatnie nałóż wzór na klej (wyrównaj zgięcia, podklej odchodzące krawędzie).
jeśli klej nie chwyci całej serwetki po olejowaniu utworzą się mało estetyczne pęcherze powietrza.
Tu  każdy ma swoją szkołę i swój sposób - ja zapodaje moim zdaniem ten najłatwiejszy:)
3. Gdy klej już wyschnie czas olejować - wszystkie powierzchnie (równomiernie i cienko, minimum 2 razy). Pamiętaj, że każda warstwa musi dobrze wyschnąć przed nałożeniem kolejnej bo nie chcemy smug. Przy cienkim nakładaniu i zaprezentowanym oleju półmat do wnętrz drewnianych czas oczekiwania to ok 15 minut. Ja zaszalałam i dopieściłam drewno 3 warstwami - choć profesjonalna szkoła mówi o ok 10:) ale przy gęstszej strukturze materiałów z budowlanki - mniej znaczy lepiej:) szybciej czyli tak jak zapracowane mamy lubią:)
4. I najlepsze skręcanie według instrukcji - śrubki w komplecie - tylko śrubokręta potrzebujemy:)
A efekt końcowy słodki, lukrowy:) w modzie są takie z przecierkami, tym razem zrobiłam gładkie, lekko połyskujące:



Czas pracy jeden dzień - oczywiście z przerwami na obowiązki domowe i rodzicielskie.
Fajna zabawa - spróbujcie, naprawdę każdy tak może - polecam:)